W komplecie jest również uwiąz zapinany na karabińczyk składający się z łańcuszka i czarnej skórki. Dość długi, bo całość (część "skórzana" i łańcuszek) ma około 37 cm.
Jak widać kantar pasuje na różne konie. Może nie leży idealnie, ale wydaje mi się, że jest całkiem w porządku.
Blaszka na nachrapniku po wyjęciu z opakowania była całkiem płaska. Żeby pasowała na pysk, trzeba było ją trochę przygiąć. Walentyna ma węższą głowę od Quarterów i widać, że kantar trochę odstaje, bo ta część jest usztywniona i nie przylega do pyska.
Najbardziej cieszy mnie to, że ten kantar pasuje na Czekoladka, który ma strasznie szeroką głowę i mam problem z dopasowaniem mu ogłowia. Piękny westernowy fiord ;)
Takie ozdobne kantary (haltery) używane są w klasach westernowych przy zawodach, gdy konie są prowadzone w ręce (z ręki?).
Jeszcze dziś wpis o Conniem :)
nie wygląda tak żle na Lipstick ;) Może zdecyduje się na kupno. Dzięki za zdjęcie :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKantar prezentuje sie świetnie na modelach, może sprawie taki Chesiowi? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Kantar jest piękny :) Chyba najlepiej leży na Lipstick :)
OdpowiedzUsuńKantar w szczególności na Liptick prezentuje się nieziemsko *-*. Pasują do tej kobyłki te westernowe klimaty ;). Dopiero zauważyłam,że ten kantar ma takie ładne zdobienia na blaszkach. Po prostu są cudne <3! Pozdrawiam :).
OdpowiedzUsuńJak na firmowy kantar to prezentuje się świetnie,jednak mam wrażenie,że skórka z której jest wykonany trochę ie strzępi. Blaszki za to przypadły mi do gustu. :)
OdpowiedzUsuńFajny kantarek :)
OdpowiedzUsuń