Za to pojawi się post, w którym pokażę Wam protoplastę mojej końskiej kolekcji. Przed nim były tylko małe figurki zwierzaków i koni, tzw. kioskowce. Później przybył On - koń założyciel, ogier czołowy mojej stadniny, westernowy mustang, po jego przybyciu już nic nie było tak jak dawniej...
Koń ma już na pewno ponad 20 lat i kupiony był na odpustowym straganie. I jak widać na zdjęciach przeszedł wiele w swoim życiu. Właściwie to jest całkowicie bezpłciowy, ale dla mnie zawsze był rodzaju męskiego. Nie pamiętam jednak, czy miał jakieś imię. Pewnie było to coś zwykłego, np. Kasztan. A może zmieniał imiona zgodnie z odgrywaną rolą? Na pewno jednym z jego wcieleń była Błyskawica, czyli koń Zorro. I wcale nie przeszkadzało, że jest innej maści.
Ogłowie w oryginale było pod grzywą, ale tak nie może być, żeby koń cały czas chodził osiodłany, więc grzywa została delikatnie odklejona i ogłowie można ściągać. Siodło też oczywiście jest odpinane. Dopiero przy robieniu zdjęć zauważyłam, że jest ono zapinane na tylny popręg, a nie na przedni, którego w ogóle nie ma. Koń ma też strasznie długie tylne nogi, ale przy zabawie wcale to nie przeszkadzało.
Późniejsze flokowane koniki, bo oczywiście na jednym się nie skończyło, są już raczej chińskiej produkcji. Łaciata klaczka ma na brzuchu złotą naklejkę z dwoma żółwikami i napisem właśnie Made in China.
Jest jeszcze takie cudo nieokreślonego gatunku ;) Najczęściej odgrywał rolę Konika-Garbuska:
Ojeej, ja też miałam sporo takich koników! Całe stado, też się nimi bawiłam :D Jednego mam do tej pory, jest w tragicznym stanie, ale za nic go nie wyrzucę! Nigdy nie widziałam takich koników w maści srokatej... Prezentuje się bardzo ładnie! :) Garbusek słodki. A ten "maluszek z przodu" na szóstym zdjęciu to nie miał źrebaka? Bo ja miałam takiego samego, ze źrebaczkiem w komplecie.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że Twoje trzymają się bardzo dobrze, ja dla moich nie byłam taka oszczędna :P
Pozdrawiam,
Maja (schleich-mai.bloog.pl)
Miałam jednego flokowanego konika, bardzo podobnego do Twojej srokatej klaczy (a może nawet identycznego pod względem formy, nie pamiętam dokładnie), tylko czarnego. Dłuuugo marzyłam o koniku dla lalek, jak już go dostałam, to był mój prawdziwy ssskarb :D Teraz sobie myślę, że jak go znajdę (pewnie jest gdzieś w czeluściach piwnicy razem z innymi starymi zabawkami), to wykorzystam go jako bazę pod jakiś custom. Bo o ile dobrze pamiętam, moje konisko było dość mocno "bawione" i poobcierane w wielu miejscach.
OdpowiedzUsuńA taki mały "grubasek" zawsze mi się marzył, pamiętam jak zbierałam grosiwa na takiego konika, ale jak poszłam go wreszcie kupić, to okazało się, że ktoś go wykupił. Oj, był głośny płacz, nie chciałam nawet wielkiego konia dla Barbie w zamian (teraz mocno żałuję :P). Taki maluszek wciąż mi się marzy, liczę na to, że kiedyś znów trafi mi się okazja dorwania takiego konika :)
Flokowane koniki są super, sama mam pokaźne stadko, chyba z 7 sztuk. Robię dodatki na takie koniki, zajrzyj, jeśli masz ochotę: larositastable.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMiałam (mam xD) takiego jednorożca :D
OdpowiedzUsuńMam tego " grubaska" i go ubóstwiam... Jest taki uroczy!! Mój jest niestety obdrapany z zamszu i innej maści :D
OdpowiedzUsuńAkurat znalazłam takiego konika i zaczęłam customować. Juz zdarłam ten folk i dorobili oczy i inne ubytki. Dostał też pierwszą warstwę farby,
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Reya